poniedziałek, 23 lutego 2015

Wtorock kontra SOADSITE.PL - Wywiad z Kamilem "Mixerem" Sordylem

            Odległość między Warszawą a Żywcem to jakieś 310 kilometrów w linii prostej, przynajmniej tak pokazuje mi internetowa mapa.
Czemu o tym mówię? Bo tam właśnie mieszka Kamil Sordyl, mówią na niego "Mixer" i jest on współtwórcą jedynego cały czas działającego portalu na temat zespołu System of a Down w naszym kraju.
Jako fan SOAD śledzę ten portal od początku, z Kamilem rozmawiałem przez chwilę na koncercie System of a Down w Łodzi, no ale internet to cudowne narzędzie i kontakt nam się utrzymał.
To mało powiedziane bo przez pewien moment gdy mój zespół poszukiwał basisty to chciałem zaangażować w to Kamila bo basistą jest właśnie. No ale odległość, odległość... Cholera...
Do audycji na pogawędkę też się nie dało ni chu, chu, to poczytacie sobie trochę ;)
O zespole głównie, lecz nie tylko!
Pierwszy z serii wywiadów WTOROCK kontra... ZACZYNAMY!



Foto by: Piotr Ostrowski


Kiedy tak naprawdę zaczęła się Twoja fascynacja zespołem System of a Down?

Początki mojej fascynacji tym zespołem pojawiły się już w roku 1998, kiedy to jako młokos, oglądałem na Vivie i innych tego typu programach teledyski System of a Down. Od początku czułem fascynację wokalem Tankiana i nietypowymi gitarami Malakiana, mimo, że wówczas za metalem nie przepadałem. Z wiekiem bywało się na różnych koloniach, gdzie na straganach, nad brzegami Bałtyku można było usłyszeć chociażby single z Toxicity, które zapadały w pamięci jednak "na stałe" utkwiłem w System of a Down w 2004 roku, gdy zespół zmieniał swój styl zarówno wizualnie jak i brzmieniowo.



SOADSITE.PL nie był pierwszym portalem na temat System of a Down w naszym kraju. Jakie inne strony pamiętasz na temat zespołu?

To prawda, nie był pierwszym. Były niegdyś co najmniej jeszcze trzy inne portale, chociażby SOAD.CBA.PL choć przyznam szczerze, że nie przywiązywałem wielkiej wagi do nazw pozostałych. Przywiązywałem za to wielką wagę do treści, którymi dzieliły się one ze mną.

Ja pamiętam SOAD.FAN.PL fajne miejsce dla fanów w tamtym czasie.

Dobrze pamiętasz. Zgodzę się, bo tamta strona wówczas dawała polskim fanom wszelkie niezbędne informacje na temat System of a Down.



Jak w ogóle zrodziła się idea założenia Polskiego Centrum System of a Down, w momencie kiedy w naszym internecie wszystkie strony tego typu zmarły śmiercią naturalną?

System of a Down był dla mnie tak charakterystycznym i nietypowym zespołem, że został u mnie wyróżniony wśród wielu innych zespołów jakie miałem okazję usłyszeć. Począwszy od ich orientalnego brzmienia połączonego z brudną muzyką gitarową, misji w jakiej zespół figuruje, a kończąc chociażby na tym jak mega inteligentnymi, sympatycznymi i posiadającymi otwarte umysły, członkowie System of a Down są (free thinkers are dangerous! Haha)
Nasiąkając przez lata masą informacji, ciekawostek na ich temat, a przede wszystkim ich muzyką, narodziła się we mnie chęć podzielenia się tym wszystkim z resztą polskich fanów, którzy być może nie mieli na tyle okazji by jak dotąd zanurzyć się w głębokich odmętach tej formacji. Los chciał, że w szkole średniej poznałem właściwego człowieka - Michała "ZABa" Zabrzeckiego, który co prawda miał nieco odmienny gust muzyczny od mojego, lecz nawet mimo fascynacji rapem i hip hopem, zgłębił się w muzyce SOAD, polubił ją i postanowił pomóc w budowie strony od jej fundamentów od samego początku, aż po dzień dzisiejszy.



No dobra, nie baliście się, że skoro poprzednie portale upadły z powodu coraz mniejszego zainteresowania tematem to i Wy będziecie mieli mocno pod górkę?

Pojawiał się sporadyczny lęk, że pomysł nie wypali, aczkolwiek był on tylko sporadyczny.
Szliśmy razem z ZABem na pełen żywioł, licząc się z możliwością porażki.
Byliśmy zdeterminowani do działania i wzajemnie się nakręcaliśmy w swojej robocie.
On motywował mnie, ja motywowałem jego i tak drobnymi kroczkami jechaliśmy jak mały czołg.
Z czasem ten mały czołg spotykał na swojej drodze ludzi, którzy doceniali naszą pracę, widząc, że staramy się by była wykonywana na jak najwyższym poziomie, oraz którzy widzieli, że jest to strona tworzona przez fanów dla fanów, lecz z jak największą pasją i oddaniem.
Z czasem ten mały czołg urósł i mamy to co jest dziś.
Może nie jest to jakiś ogromny sukces, porównywalny do rozpoznawalności na poziomie zespołu The Beatles, aczkolwiek jak na nasz kraj oraz to, że startowaliśmy od zupełnego zera, dla nas jest to bez wątpienia osiągnięcie, o którym nawet nie śniliśmy.





Z tego co pamiętam większy rozgłos dała Wam akcja zorganizowana z zespołem Venflon.
Możesz coś więcej o tym powiedzieć?

Wraz z rozpoczęciem trasy europejskiej przez SOAD, postanowiliśmy razem z ZABem założyć akcję Poland Loves SOAD (pierwotnie We Want SOAD In Poland), której celem było sprowadzenie zespołu do naszej ojczyzny.
Niestety w przypadku naszego kraju było to o tyle trudniejsze od innych krajów, że niektórzy członkowie System of a Down pałali do Polski wciąż żalem, po wydarzeniach z koncertu z 1998roku, gdzie SOAD wraz z Vaderem, supportował Slayera. Powstała idea stworzenia teledysku, który miał za zadanie zarazem przebłagać, a z drugiej strony zachęcić czwórkę sympatycznych Ormian do ponownego odwiedzenia naszego kraju.
Razem z Dominiką Staszewską napisałem parafrazę oryginalnego tekstu, utworu "BOOM" ze Steal This Album, który miał być adekwatny do celu i założeń akcji Poland Loves SOAD. Z kolei uczestnik Must Be The Music- zespół Venflon zgodził się pomóc, nagrywając cover "BOOM".
Wszystko to zostało okraszone teledyskiem, w którym zespół Venflon wziął również udział.
Trzeba bowiem dodać iż wybrany utwór do tej akcji był dość nietypowy, gdyż oryginalnie w wersji SOAD działał w wielkiej sprawie- w przypadku nas, oddanych polskich fanów SOAD, również w sprawie wielkiej.
Pragnę wspomnieć również, że przy pomocy tworzenia teledysku, prócz zespołu Venflon, brało udział jeszcze wiele osób, zwłaszcza zwykłych fanów. Zmontowany teledysk poleciał na youtube'a, a z kolei stamtąd był wysyłany do przyjaciół i najbliższych współpracowników System Of A Down (w tym do jednej, bardzo znanej i cenionej osobistości w świecie muzyki i nie tylko). W styczniu 2013roku John Dolmayan obwieścił Polsce radosną nowinę pisząc: "Polsko, prosiliście o nas, więc przybywamy!". Nasuwa mi się tutaj tylko jedno stwierdzenie... "marzenia się spełniają"...





No tak ale System of a Down przyjechał do Polski przy okazji drugiej trasy. Nie sądzisz, ze to lepiej?
Pierwsza trasa moim zdaniem pozostawiała wiele do życzenia między innymi przez wokal Serj'a...


Oczywiście, że lepiej! Śledziłem powrót SOAD od samego początku. Widać było, że ich problemem nie był brak obycia ze sceną, lecz brak obycia z samymi sobą na niej, a konkretniej chodziło o kontakt Serja z resztą formacji. Daron, Shavo i John nawet podczas zawieszenia działalności zespołu, grywali wspólnie ze sobą. Wspomnieć mogę chociażby o występie na Shavoween, charytatywnym koncercie na rzecz nieżyjącego już basisty Deftones- Chi Chenga, czy koncerty oryginalnego składu Scars On Broadway w klubie Troubadour i Avalon. W przypadku Serja z kolei, ostatnim jakimkolwiek kontaktem w temacie muzyki z którymkolwiek z kumpli z zespołu, była pomoc Johna Dolmayana w nagraniu debiutanckiej, solowej płyty Elect The Dead. Zespół musiał odkrywać się na nowo, odświeżając sobie to, co zdołał zapomnieć przez te kilka lat. Głos Serja, mocno ewoluował od czasów płyty Toxicity, choć przyczyna tak prawie, że diametralnej zmiany stylu śpiewu leży chyba nie tyle w jego głosie co w umyśle, oraz obecnym guście muzycznym. Dzięki pierwszej trasie od powrotu, zespół przetarł wspólnie zatarte szlaki, przez co w roku 2013, otrzymaliśmy prawdziwą dawkę dobrej energii, otrzymując posmak ich wczesnych lat działalności choć już w wydaniu na rok 2013. Chyba nie było fana, który nie uśmiechnąłby się widząc SOAD wraz z tańcząco-growlującym Serjem na czele, odzyskując po tamtej trasie wiarę w moc na kolejnym albumie zespołu.


Oficjalny plakat promujący koncert zespołu w Polsce


A jak ty wspominasz koncert SOAD w Polsce?

Sam występ zespołu i złożoną przez nich wizytę na deskach łódzkiej Atlas Areny wspominam świetnie.
Ciekawym doświadczeniem było móc usłyszeć na żywo, jak zespół się prezentuje, rzucało to bowiem świeży blask na to, co dotychczas się na ich temat wyobrażało.
Jeśli oglądając nagrania z koncertów, czy słuchając płyt zespołu, masz wrażenie, że głos Tankiana jest bardzo nietypowy, to po wizycie na ich koncercie zwyczajnie sobie uświadomisz co najmniej zdwojoną moc tego uczucia.
To samo można powiedzieć o energii scenicznej pozostałych członków, oraz brzmieniach ich wzmacniaczy i sprzętu gitarowego (a zwłaszcza Malakiana).
Poza porządną dawką energii, sam koncert zachwycił mnie również drobnymi perełkami w setliście, które marzyło mi się usłyszeć.
Mianowicie chodzi chociażby o utwór X, Peephole czy A.D.D. Wszystko mogłem wychwycić jak najlepiej, gdyż przez większą część koncertu, dane mi było podziwiać zespół pod samą sceną, pomijając pewien, drobny, przykry incydent, który sprawił, że moja koncertowa pozycja spod samej sceny- przeniosła się na same tyły publiczności, wśród karetek, ale wierz mi...nawet stamtąd, z głuchej oddali System of a Down prezentujący Lonely Day czy Holy Mountains, prezentował się jak dla mnie wyśmienicie, jak na zespół, który nie współpracował ze sobą kilka lat, odkrywając nowe style muzyczne i sposoby ekspresji samych siebie na scenie.

Zaraz... Ale jak to "wśród karetek" ?


No wiesz... System of a Down to dość nietypowy zespół, na koncertach którego od lat zdarzały się różne wypadki.
Tym bardziej nie trudno sobie wyobrazić co działo się na upragnionym koncercie polskich fanów oraz jaka euforia towarzyszyła im wraz z przebiegiem setlisty.
Pod sceną było jak w piekle, a kilkoro fanów nie wytrzymywało i zwyczajnie omdlewało.
Widok momentami był zatrważający, bo przypominał czwórkę dżihadystów-samobójców, którzy wysadzili się w centrum publiczności...w efekcie czego karetki miały pełne ręce roboty (o zgrozo!) haha.
Osoba towarzysząca mi, nie miała niestety również zbyt wiele szczęścia w tym temacie i nie dane było jej dokończyć koncertu pod sceną.
Mimo faktu, że występ SOAD w tym dniu był dla mnie wydarzeniem bez wątpienia wielkim, to zdrowie tamtej osoby było mi cenniejsze. Ot, cała historia!




Faktycznie, pamiętam, że w tamtym dniu w całej hali było niesamowicie gorąco. Pamiętam też, że zespół otrzymał ogromny baner z obrazem Pauli "Pinki" Wawrzynek przedstawiającym zespół. Na tym banerze podpisywali się fani, masz informacje jak zespół zareagował na ten niecodzienny prezent?

Dokładnie. Takie zdarzenie, również miało miejsce w tamtym dniu. Z tego co pamiętam, po koncercie powędrował on do managmentu System of a Down, a stamtąd- jestem pewien, że do busa muzyków. Nie mogło być innej możliwości w tym przypadku. W końcu niecodziennie dostaje się taki prezent od kraju, który początkowo nie rozumiał przesłania jak i muzyki zespołu, prawda?!

Myślisz, że nie olali tego? Prawdopodobnie takich upominków od fanów dostają cała masę podczas trasy...

Myślę, że Polska jest jednym z tych nielicznych krajów, do których mieli szacunek, nawet jeśli on sam początkowo nie miał go do nich. Znają naszą historię i wiedzą, że przez wiele przeszliśmy. Tak w ogóle.. była to w sumie ich dopiero druga, a zarazem pierwsza wizyta u nas, podczas której zostali przyjęci z otwartymi ramionami, na pewno więc byli podekscytowani naszym uznaniem tego, co robią, jak oraz dlaczego.


System of a Down obecnie

Jednak na obecnej trasie nie uwzględniono naszego kraju...

To prawda, ale jestem pozytywnej myśli i wierzę, że co się odwlecze, to nie uciecze. Wybrano kraje, które przewijały się przez lata na trasach SOAD (pomijając Armenię). Jest wiele przyczyn takiej decyzji zespołu i managmentu, chociażby kwestie organizacyjne samego wydarzenia w danym państwie plus stworzenie możliwości dojazdu fanom z mniejszych państw, do tych większych- nie na odwrót.

Dobrze, że wspomniałeś o tym.
Armenia – widziałem, że jest już jakaś grupa ludzi która chce lecieć na koncert SOAD w ich ojczyźnie.

Owszem, pojawiła się kilkuosobowa delegacja z naszego kraju, wśród której znajduje się m.in dwóch pozostałych administratorów, którzy z czasem dołączyli do składu SOADsite.pl wspierając mnie i ZABa w prowadzeniu strony. Jarek Dorsz (system89) oraz Michał Broś (Nomad) poza prywatnym uczestnictwem w wydarzeniu, będą starać się je rejestrować na tyle, na ile sytuacja pozwoli. Pragnę dodać, że obaj nakręcili w całości koncert SOAD w Łodzi, a proshot z tego koncertu, głównie ich autorstwa jest wciąż w budowie.

Czytasz mi w myślach Stary! Co z proshotem? To pewnie długa i żmudna robota jak się domyślam.

W tej chwili pozostaje mi tylko uśmiechnąć się niczym John Dolmayan spytany odnośnie statusu nowego albumu SOAD i odpowiedzieć "proshot nadciąga" haha A tak na poważnie, to kupa z tym roboty, wiesz... Na dzieło finalne, przypada kilka materiałów o czasie trwania całego koncertu. Oczywistą rzeczą jest, że każdy z tych materiałów przedstawia koncert z innej perspektywy. Generalnie..większość fanów będących na koncercie, nie miało pojęcia, że mieliśmy rozstawionych "swoich" ludzi, którzy posiadali niecny plan uwiecznienia tego ważnego dla nas koncertu. Bądźmy cierpliwi. Cierpliwość popłaca, a efekty, które przynosi- zachwycają.



Scena z proshota koncertu w Polsce



Powiedz mi o swoich przeczuciach co do nadchodzącej trasy SOAD? Jak myślisz co powróci do setu a co wypadnie?

Oczywistą rzeczą jest, że w pierwszej kolejności stawiam na utwory, które zostały stworzone z myślą o tematyce ludobójstwa Ormian, chociażby takie jak Holy Mountains, czy P.L.U.C.K, które wypadły ostatnio z setlisty.
Pomijając tematykę ludobójstwa, zespół podobno chce zaskoczyć fanów, dzięki utworom, które dawno nie gościły na koncertowym stole. W pierwszej kolejności nasuwa mi się tutaj Mr. Jack - utwór legenda, który dojrzewał wraz z chłopakami, na przestrzeni działalności zespołu. Idąc w jeszcze inne rejony...Jet Pilot? Streamline? Chick'N'Stew bądź Bubbles? Bardzo prawdopodobnym jest również powrót utworu Highway Song, gdyż w sieci można natrafić na jego nagranie podczas próby dźwięku z 2012 roku.

Dziękuję za rozmowę. Słowo na koniec?

Korzystając z okazji, pragnę podziękować wszystkim anonimom, którzy jakkolwiek przyczynili się do akcji sprowadzania zespołu do Polski, a względem których nie miałem okazji jeszcze tego uczynić.
Jak widać, każda, nawet najdrobniejsza pomoc, okazała się cegiełką na drodze do osiągnięcia celu.
Nie traćcie nadziei na nowy album czwórki Ormian i odwiedzajcie SOADsite.pl, gdyż ten rok przyniesie wiele pozytywnych niespodzianek nie tylko fanom zespołu, ale również wszystkim, czujnym użytkownikom naszego portalu.


To będzie wielki rok!

Foto by: Piotr Ostrowski
WAŻNE LINKI: 
SOADSITE - http://www.soadsite.pl
Fanpage - https://www.facebook.com/wwsip?fref=ts
Przepytywał: Dominik "Kudłaty" Pajewski

niedziela, 8 lutego 2015

Co przez ten rok zepsuliśmy to nasze!




              Nigdy specjalistą od podsumowań nie byłem, nie byłem też nigdy mistrzem słowa pisanego,
jestem w stanie nawet stwierdzić, że to co teraz przeczytacie to będzie ciężkie, ale napisane lekko i przystępnie i czasem przekleństwo wpadnie... Niestety tego wymaga ta opowieść.
Subiektywna opowieść, bo opiszę to co pamiętam z tych 365 dni.
Mija rok istnienia audycji Wtorock, audycji która nas młodych, nic nie wiedzących o radiu studentów wprowadziła w świat dziennikarstwa, takiego dziennikarstwa gdzie nie musisz być ładny, uczesany, przystojny, wystarczy, że to co mówisz jest z sensem i ludzie po drugiej stronie odbiornika chcą tego słuchać i wchodzić z tobą w interakcje.
               Zaczęliśmy we dwóch, ja i Mikołaj, cóż dream team jak się patrzy, jeden fan starej szkoły w klimatach Pink Floyd, AC/DC, Led Zeppelin, drugi fan klimatów takich jak Rapcore, Nu Metal, Thrash Metal i... Lana Del Rey. Wszyscy teraz czytają i mówią: Co?! Jak to?
No właśnie tak, z zewnątrz patrząc to się nie mogło udać, my jednak doszliśmy do wniosku, że ma to sens bo wymieszanie stylistyczne trzymające się jednak twardo szeroko rozumianego „Rocka” to jest coś co przyciągnie słuchaczy.
Tak się stało, no ale zaraz, chwila, jak to było na początku?
Trzeba było nagrać demo audycji, no i fajnie, co to dla nas myśleliśmy...
No właśnie myśleliśmy, a jak wiadomo to nie jest nasza mocna strona...
A tak serio dostaliśmy potężną zjebę, słowa które trafiły w nas i powiedzieliśmy między sobą, że tak to nie będzie, my walimy focha i nie robimy tego, nie to nie, bez łaski...
Tak... byliśmy głupi, bo jak teraz słuchamy tej pierwszej, dziewiczej audycji to pękamy ze śmiechu, lecz to śmiech przez łzy. No beznadzieja to jest za mało powiedziane, przysięgam to jest poziom radiowęzła z liceum w Pipidówe dolnej.
Podjęliśmy jednak kolejną próbę, już chyba tak na złość dyrekcji, całemu światu i każdemu kto był obok nas, udało się, audycja poszła na antenę, i tak Wtorock zadebiutował!
Godzinne wywody dwóch fanów rocka z mocną nutą absurdu i czasami ciężkiego humoru który nie każdemu pasuję, a nie pasował też kierownikowi anteny...

                Podczas jednej audycji nie mogłem się pojawić, prawdę mówiąc nie pamiętam już dlaczego, w zastępstwie przyszły dwie koleżanki do Mikołaja gdy nagrywał Wtorock – Justyna i Paula.
Po tej audycji pogadaliśmy we dwóch, że Justyna to całkiem fajnie brzmi, czuję ten humor i nadawałaby się do tego szalonego kramu. Zgodziło się dziewczę i tak się rozmnożyliśmy, i nie zrozumcie mnie źle Paula zwyczajnie też czuła ten humor, no ale Justa dosłownie wsiąkła w ten klimat.

                 Audycja, za audycją, wszystko do tak zwanej „puchy” i wracając sobie do domu odbieram telefon od Michała, naszego ówczesnego kierownika anteny słysząc:
Dominik coś się spieprzyło, wasza audycja przepadła, musicie dziś lecieć na żywo!”
Dobra, co to dla nas? Chwila... Moment... FUCK... Ale trzeba ściągnąć ponownie naszego gościa, no to padaka...
Szybki telefon do Kasi z organizacji Warszawski Underground, opisuję sytuacje, Kasia w szoku i mówi, że na bank przyjedzie.
Nasz stres, zdziwienie i szok z Mikołajem osiągnął wysoki poziom, Justyna nie mogła wtedy przybyć z racji tego, że mieszka pod Wołominem... Nie wyrobiła by się zwyczajnie w godzinę.
Papieros za papierosem, sucho w ustach, stres, nie damy rady myślę sobie, lecz za chwilę mówię:
Ej Miki! Jak nie my to kto?
Kasia wpadła w ostatniej chwili i poszło!
Wypadło lepiej niż na wcześniejszym nagraniu, dostaliśmy skrzydeł i poszybowaliśmy do nieba, to był błąd...
                 Przyznam szczerze, że nie pamiętam która to była audycja ale puściliśmy „Stepy Akermańskie” autorstwa Człowieka Wargi (autor programu Z Dupy) no i śmiechy w studiu, słyszymy głos w słuchawkach naszego ówczesnego kierownika anteny:
Pojebało was? Zdejmuję to! Przygotujcie się na wejście!
Weszliśmy i audycja zwyczajnie poleciała do końca, a po niej mail o słabym poziomie merytorycznym audycji czy coś w tym stylu.
Informacja: WRACACIE DO PUCHY
Stan „puchy” trwał dwie audycje z tego co pamiętam bo trafiły się Ursynalia na których lataliśmy z mikrofonem i fartownie udało nam się pogadać z Jelonkiem i zespołem Hunter, wyprosiliśmy, powrót na żywo z powodu prostego... Inaczej to co nagraliśmy będzie nie zbyt świeże.
                 Nie mogę pominąć sytuacji z Jelonkiem na Ursynaliach, no bo co?
Wiadomo my młodzi i pierwszy raz na takiej dużej imprezie w roli nie tylko słuchaczy ale i dziennikarzy byliśmy rzuceni na głęboką wodę, lecz plan był prosty: MUSIMY POGADAĆ Z JELONKIEM!
Szwendaliśmy się po backstage'u i patrzymy idzie Michał Jelonek i targa figurę... Jelonka która nagle JEBUT pada na ziemię, no to my jako dobrzy ludzie podchodzimy i pomagamy pozbierać zwierza do kupy. No sytuacja piękna, lecz absolutnie przypadkowa dała nam pole do tego by zwyczajnie zapytać Michała czy da się z nim pogadać chwilę, bo my z radia i w ogóle fajne z nas chłopaki co jelenie zbierają jak się rozsypią :)
Michał na to:
Nie ma problemu, po koncercie chłopaki.
Koncert był super, ogromna energia, idziemy ponownie na backstage by pogadać z Jelonkiem i przed nami wyrasta ogromny, łysy człowiek z kamizelce ochroniarskiej mówiąc, że nie wejdziemy bo nasze plakietki nie uprawniają do wejścia tam...
Wyobrażacie sobie nasza zdziwienie gdy jeszcze godzinę temu nikt nas nie zatrzymał a teraz jest ZONK! Tłumaczę człowiekowi jak było, że łaziliśmy tam, nikt nic nie mówił, no ale chłop nieugięty, to wpadłem na pomysł i mówię:
Bardzo proszę podejdź do Jelonka, powiedz, że gadał z dwoma chłopakami z radia na temat wywiadu po koncercie i niech do nas podejdzie i nas weźmie na backstage.
Koleś się zgodził i rozmowa z Jelonkiem została zarejestrowana :)



                 Kolejną rzecz jaką pamiętam jest rozmowa z Maciejem Dąbrowskim vel. Człowiekiem Warga z programu Z Dupy. Stres nas żarł strasznie, Justyna siedziała w Anglii w pracy a my we dwóch standardowo na papierosie, w letniej atmosferze gadamy sobie:
-Miki a jak on nas pojedzie, widziałeś jego programy, ja też, może być ciężko.
-A weź przestań! Dlaczego miałby to robić?
Maciej przybył do radia, bardzo uśmiechnięty i wygadany, nagrał również krótkie intro parodiujące audycje Janusza Korwina-Mikke w Radiu Polska Live!
To nas rozluźniło, dzięki czemu rozmowa była bardzo merytoryczna, lecz nie chcąc cenzurować Maćka była też ostra w słowach... No i oczywiście dostała nam się zjeba, słuszna zjeba bo pamiętajmy o tym, że jesteśmy studentami którzy również poprzez audycję, reprezentują szkołę.
Całości możecie wysłuchać tu: Wtorock Z Dupy [BEZ CENZURY]

                Na szczęście jakoś udało się wyjść z tej sytuacji bez szwanku i kolejnym twórcą prosto z Youtube'a był Martin Stankiewicz. Bardzo miły, otwarty człowiek z dużą dozą dystansu do wszystkiego, Justyna nie mogąc się powstrzymać zapytała:
Martin, przepraszam ale bardzo mnie to ciekawi... Gdzie kupiłeś dresy które masz na sobie?

Następnie naszym gościem był Wiktor Kiełczykowski, człowiek odpowiedzialny za web-serial o Zombie – Horda. Rozmowa luźna, ciekawa, trochę ujawniająca kulisy tego jak działa nasz rynek filmowy, bardzo ciekawe doświadczenie, zabawne rozmowy podczas przerw na papierosa.

             Ostatnie co mi zapadło bardzo mocno w pamięć to jedna z ostatnich audycji gdzie gośćmi byli chłopaki z zespołu Chemia...

Chrystusie na niebie, przysięgam, że nie pamiętam kiedy tak się śmialiśmy w audycji.
Chłopaki porazili nas dosłownie ogromem swojego poczucia humoru i zwyczajną szczerością.
Uwierzycie, że ten zespół nagrywając płytę w USA, mijając się na korytarzach z muzykami AC/DC i Billy Talent, zdobywając rzeszę fanów również na świecie, jest przekonany, że w naszym kraju jest mało znany i nikt ich nie słucha? Dziwne co? Jednak tak nam powiedzieli, to szczerze chłopaki więc im wierzymy :)

                Szaleństwa ciąg dalszy, już w najbliższy wtorek urodzinowa audycja, wspomnienia będą :)
Dalej będą nam słuchawki spadać jak zaczepimy nogami o kable pod stołem, dalej nasz realizator Marcin Gorczyca będzie się na nas wkurwiał, że czasami drzemy japy do mikrofonów a on nas opanować nie może.

Dalej będziemy robić sobie najzwyczajniej w świecie jaja, opisując to co się dzieję, hejtując to co nam się nie podoba i chwaląc to co kochamy. Z tą różnicą, że teraz również słychać nas w Radiu Hobby 89,4 i słucha nas Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji... Musimy czasami się sami hamować bo jak przegniemy to może być różnie... Mimo to dalej robimy to po swojemu, dalej lecimy po bandzie i chcemy to robić jeszcze długo bo co zepsuliśmy przez ten rok to nasze!
A co zepsujemy w przyszłości kto wie?

                                                                                                          Dominik Pajewski - 1/3 Wtorocka